Krzysztof Lisowski
Heraklit w górach
Kiedy Efezyjczycy wygnali z miasta jego najlepszego przyjaciela, polityka Hermodora, Heraklit nabrał niechęci do tłumu i jego bezmyślności, głupoty, sobiepańskiego myślenia. Nie zastanawiając się wiele, postanowił opuścić dom miejski i schronić się w górskiej samotni nad Efezem. Jakież to tam góry znajdziemy? Niewysokie. Wszak sam Efez piątego wieku p.n.e ciągnie się w długiej kotlinie prowadzącej do portu i morza, między wypiętrzeniami na oko wysokimi, ale to raczej zaledwie wzgórza, co prawda strome niekiedy, lecz nie żadne góry.
Gdzie więc mógł się znajdować górski dom Heraklita? Może gdzieś w bliskości późniejszego o pięć stuleci domku Matki Boskiej, która po pracowitym życiu tam usnęła i dostąpiła – stamtąd – wniebowzięcia? Ale przecież to, co teraz zwiedzamy, to Efez inny, miasto przeniesione już po śmierci Heraklita przez Lizymacha w nieco inne, pobliskie miejsce, między wzgórza Coressus, gdzie zbudowano nowy port i mury obronne. Zamulony przez rzekę Kaystros, stary port nie nadawał się już do użytku.
Znane są opowieści o odosobnieniu filozofa, pogardzie dla mas, mizantropii, ale ileż może uczynić plotka i pomówienie, które – prawie wszystkie – powstały, zostały utrwalone i zapisane całe wieki późnej, po śmierci sześćdziesięcioletniego myśliciela. Znamy ludzi znacznych, którzy uchodzili za nieprzystępnych, gdy w gruncie rzeczy czuli się najlepiej w niewielkim gronie przyjaciół, strzegąc swojej prywatności i prawa do egzystencji poza sądami współczesnych plotkarzy i nienawistników.
To jest tylko fragment artykułu. Pełną wersję przeczytasz w numerze dostępnym woblink.com